Wystawy od roku 2018

styczeń -luty 2018 r.
Ignacy Cembrzyński "Metro by Ignacy 50"



fot. Ignacy Cembrzyński

 „METRO by ignacy50” to subiektywny obraz podziemnego (choć nie zawsze) środka transportu. Podróżni to podstawowy motyw, ale fascynuje mnie także metro jako pewna architektoniczna odrębność. Komunikacyjne podziemia, mimo konstrukcyjnych różnic, tworzą rodzaj uniwersalnego bytu. Korzystający z niego spędzają w nim spory fragment życia, a niektórzy…
No właśnie jak chce pewien nieznany bliżej autor: w tłumie się ścierają.
Dlatego liczba opuszczających korytarze jest mniejsza niż wchodzących do nich…

Ignacy Cembrzyński


fot. Ignacy Cembrzyński


luty-marzec 2018 r.
Przeglad jeleniogórskiego środowiska fotograficznego

W wystawie udział biorą:
Daniel Antosik, Marek Arcimowicz, Adam Bencal, Wojciech Bykowski, Dariusz Goetze, Waldemar Grzelak, Mariusz Haczela, Janina Hobgarska, Janusz Jaremen, Jacek Jaśko, Katarzyna Karczmarz, Alicja Kołodziejczyk, Andrzej Kołodziejczyk, Piotr Komorowski, Krzysztof Kuczyński, Robert Kutkowski, Marek Liksztet, Marcin Masiewicz, Wojciech Miatkowski, Tomasz Mielech, Janusz Moniatowicz, Halina Morcinek, Mariola Nehrebecka, Krzysztof Niewiadomski, Kazimierz Pichlak, Adam Piwowarczyk,Tadeusz Piotr Prociak, Jacek Szczerbaniewicz, Zygmunt Trylański, Jan Zawadzki



fot Marek Liksztet "Tak nas widzą umarli"

Jelenia Góra jest wyjątkowym miejscem dla fotografii. Jest jednym z ważniejszych w Polsce ośrodków znanych z propagowania fotografii i manifestowania specyficznego podejścia do tej dziedziny sztuki. W krytyce artystycznej określenie „jeleniogórska szkoła fotografii” oznacza uznanie fotografii czarno-białej, tradycyjnej, powstałej bez ingerencji programów komputerowych. Jednakże fotografia w Jeleniej Górze jest pojęciem o wiele szerszym. W Jeleniej Górze i jej okolicach mieszka około stu fotografów, którzy zrzeszają się w kilku towarzystwach fotograficznych. Są to: JTF – Jeleniogórskie Towarzystwo Fotograficzne (powstałe w 1961 r.), ZPAF – Związek Polskich Artystów Fotografików (od 1947 r.) z istniejącym od 1981 r. Oddziałem Karkonoskim Okręgu Dolnośląskiego z siedzibą w Jeleniej Górze oraz najmłodsze spośród stowarzyszeń fotograficznych – Jeleniogórska Strefa Fotografii. Wiele ważnego dzieje się lub działo w Jeleniej Górze wokół fotografii: Biennale Fotografii Górskiej, wszechnice fotograficzne, wystawy w Galerii „Korytarz” to działalność Ewy Andrzejewskiej i Wojtka Zawadzkiego, którzy zmienili świat jeleniogórskiej fotografii i stworzyli dla niej nowy wymiar; wystawy w Galerii „Skene”, Galerii JTF, Galerii BWA, działalność „Fotoruszenia”, Jeleniogórskiej Strefy Fotografii oraz fotografów przyrody to również działania osób zafascynowanych fotografią. Wielu twórców oczywiście realizuje pasje fotograficzne indywidualnie, ale trudno zaprzeczyć, że wspólne przedsięwzięcia: wystawy, konkursy, udział w plenerach, budzą ducha kreacji i działają na artystów mobilizująco. Przegląd fotografii jeleniogórskiego środowiska fotograficznego niezależnie od przynależności do konkretnego towarzystwa to impreza bardzo ważna, organizowana przez Jeleniogórskie Centrum Kultury nieregularnie, co kilka lat. Wystawa znana była pod tytułem „Fascynacje” albo „Przegląd twórczości fotograficznej artystów jeleniogórskich”. Ostatni taki zbiorowy pokaz miał miejsce w roku 2008. Skromne środki galerii „Korytarz” pozwalają dziś na zaprezentowanie zaledwie wycinka artystycznego bogactwa twórców Kotliny Jeleniogórskiej i okolic. W roku 2018 swoje najnowsze prace zaprezentowało dwudziestu dziewięciu fotografów różnych dziedzin, technik i poglądów na fotografię. Wystawa – przegląd twórczości artystów mieszkających w i w okolicach Jeleniej Góry, programowo nie ma żadnego programu, nie sugeruje ukrytych podtekstów, nie ma żadnego tytułu, który kierowałby uwagę na określony, podpowiadany przez kuratora kontekst. Jest pokazem wolności twórców zajmujących się fotografią (oczywiście w granicach przyzwoitości galerii przy domu kultury). Jest to zestaw, który pokazuje różnorodność myśli i sposobów artystycznego przekazu. Atutem wystawy jest właśnie wielość postaw, fascynująca tym bardziej, że artyści, mimo że znają się i spotykają, nie wpływają na siebie w żaden sposób. Każdy z nich jest ukształtowaną osobowością twórczą poruszającą się po sobie znanych wątkach artystycznego świata. Tym, co ich łączy, jest miejsce zamieszkania – Jelenia Góra i jej okolice. Mieszkających u podnóża Karkonoszy artystów łączy również prawdziwa pasja: dla każdego z nich fotografia wydaje się drogą, którą wybrali z absolutnym przekonaniem. Wystawa zderza różnorodne postawy: fascynacji formą w wielu wymiarach, wyboru przedstawiania wizji artystycznych przez abstrakcję geometryczną czy ekspresyjną, poszukiwań w dziedzinie odkrywania i przetwarzania dokumentu, a także zainteresowania własnym „ja” lub „innym” niezależnie od miejsca, historii i czasu. Wśród prezentowanych prac zobaczyć można przykłady przeobrażeń graficznych w programach komputerowych, ale też i tradycyjnej fotografii czarno-białej i barwnej. Odnajdziemy tu zarówno artystów uznanych jak i bardzo młodych. Każdy twórca wyraża swoje zainteresowanie światem w indywidualny sposób, a możliwość spotkania tak wielu indywidualności zawsze uczy akceptacji i tolerancji. Wystawa poprzez konfrontację różnych postaw staje się platformą porozumienia, dzięki której integracja środowiska fotograficznego w Jeleniej Górze ciągle jest swoistym fenomenem. Wystawa jest pochwałą różnorodności w kontekście fotografii. Jest uznaniem sztuki w ogóle jako jednej z bardziej interesujących działań ludzkich, a przy tym jednego z najważniejszych składników komunikacji międzykulturowej i rozwoju cywilizacji.
                                                                                                                                                                           Joanna Mielech



fot. Zygmunt Trylański

kwiecień - maj 2018 r.
"III Przegląd Fotografii Teatralnej" - wystawa towarzysząca Międzynarodowemu Festiwalowi Teatrów i Kultury Awangardowej PESTKA 2018


czerwiec - lipiec 2018 r.
"Widoki z okien pracowni"

Uczestnicy wystawy:
Czesław Chwiszczuk, Sławoj Dubiel, Andrzej Dudek-Dürer, Janina Hobgarska, Krzysztof Kuczyński, Stanisław Kulawiak, Piotr Komorowski, Ryszard Kopczyński, Jacek Lalak, Magdalena Lasota, Marek Liksztet, Ewa Martyniszyn, Janusz Musiał, Michał Pietrzak, Dorota Sitnik, Rafał Warzecha, Wojciech Zawadzki, Waldemar Zieliński.


fot. Wojciech Zawadzki

Widoki z okien pracowni

Jakiś czas temu, podczas prowadzenia zajęć z historii fotografii, spojrzałam przez okno sali wykładowej. Widok był szczególny –  przypominał ten z heliografii Josepha Niecephore Niepce’a, jednej z pierwszych zachowanych fotografii, która jest o tyle szczególna, że ujmuje w materii fotograficznej osiem godzin naświetlania. Ów widok, na który spoglądał Niepce, stał się obrazem kultowym, ale i symbolicznym. Pewnie nie ma w obu faktach jakiegoś konkretnego związku, ale tak do okna, ale i do lustra, jako podstawowych strategii fotograficznych, nawiązał wiele lat później amerykański teoretyk fotografii, John Szarkowski.
                Fotografia Niepce'a nieodmiennie skłania mnie do podstawowej refleksji: czym w istocie jest fotografia i dlaczego ja sama się nią zajmuję? Poszukiwania odpowiedzi skierowały mnie w stronę innych praktyków artystycznej fotografii – członków Związku Polskich Artystów Fotografików Okręgu Dolnośląskiego, mojej macierzystej organizacji twórczej. Zaproponowałam im sformułowanie werbalnej, nagranej na cyfrowym nośniku, odpowiedzi na nurtujące mnie pytanie, połączone z wykonanym na tę okoliczność autoportretem. Poprosiłam  także o fotografię, stanowiącą widok z okna ich dosłownej, lub metaforycznej pracowni.
                Wybór pomiędzy dwoma fotograficznymi strategiami „okien i luster”[1] zapewne stanie się osią twórczego dylematu: którą z opcji zaprezentować – czy tą znalezioną, dokumentującą obiektywną rzeczywistość, często symboliczną, wpisującą się w sposób oczywisty w historię fotografii, czy tą wynalezioną, nawiązującą do strategii inscenizacji? Oczekuję z niecierpliwością wypowiedzi autorskich, mając nadzieję na odnalezienie ziarna prawdy o istniejącym już 177 lat medium.  Wydaje się, że czas obchodów 70-lecia istnienia ZPAF Okręgu Dolnośląskiego będzie właściwy dla przemyśleń, podsumowań, okazją do sformułowania zrębów credo artystycznego zaproszonych do wypowiedzi osób. Interesuje mnie, czy w wypowiedziach autorów, zawartych w ich multimedialnych prezentacjach, znajdzie się wspólny mianownik dla definicji fotografii i powodu dla którego wciąż jest tworzona, czy też każda z nich będzie różna, jak różne są prace, interpretacje, osobowości artystów? Przekonamy się o tym, odwiedzając wystawę pt. Widoki z okien pracowni, oraz wsłuchując się w wypowiedzi jej uczestników.



                                                                                                                                                                 Ewa Martyniszyn               
                                                                                                                                                      Wrocław, grudzień 2016
               


[1]     Metaforę „okna i lustra”, w odniesieniu do fotografii, zastosował w 1967 roku John Szarkowski. Lustro jest odbiciem wnętrza autora, okno obiektywnym spojrzeniem na świat zewnętrzny



wrzesień 2018 r.
 Pamięć i fotografia" wystawa powarsztatowa

pokaz prac powstałych podczas warsztatów cyfrowej obróbki obrazu, fotografii wielkoformatowej  i filmu dokumentalnego w ramach projektu " Pamięć i fotografia " realizowanego przez stowarzyszenie  - Jeleniogórska Strefa Fotografii


wrzesień - październik 2018 r.
XX Biennale Fotografii Górskiej - Samotnia 2018 - wystawa poplenerowa


październik - grudzień 2018 r.
Jazz World Photo 2018 - wystawa towarzysząca  festiwalowi Krokus Jazz 2018


grudzień 2018
One Day Photo Jelenia Góra 2018 - wystawa w ramach projektu "Pamięć i fotografia realizowanego przez stowarzyszenie Jeleniogórska Strefa Fotografii


One Day Photo
Jelenia Góra

Wystawa, którą Państwu prezentujemy, jest częścią Projektu „Pamięć i Fotografia”.
Do udziału w akcji fotografowania Jeleniej Góry zaproszeni zostali uczestnicy seminarium poświęconego Ewie Andrzejewskiej i Wojciechowi Zawadzkiemu oraz wszyscy zainteresowani fotografią.
Jacek Jaśko zaproponował hasło „pamięć miasta”. Podjęliśmy to ciekawe wyzwanie zastanawiając się w czym zapisana jest pamięć naszego miasta. W jego zabytkach, ikonicznych budowlach, pomnikach, parkowych drzewach, w kostce brukowej, czy miejskich słupach ogłoszeniowych?

Wybór miejsc, możliwości odczytania tego tematu, aspekty historyczne, socjologiczne i artystyczne opracowanie jest wynikiem indywidualnych decyzji autorów.

styczeń 2019 r.

Adam Bencal "Leśne sprawy"



fot. Adam Bencal



Leśne sprawy to swojego rodzaju sposób na życie. Aparat fotograficzny towarzyszy mi bez przerwy. Gdy jestem w pracy jeździ sobie w samochodowym bagażniku wygodnie ułożony w plecaku. Podczas rowerowych i narciarskich wycieczek w inym już lżejszym plecaku spokojnie czeka na światło. Podobnie jest w czasie pieszych wędrówek. Zawsze pod ręką – gotowy. W czasie dalekich i bliskich podróży jest ze mną.
Czasami po niego sięgam: kiedy spotykam na swojej drodze ludzi którzy swoje kroki z jakiegoś powodu skierowali do lasu, gdy człowiek wraz z koniem pracują w leśnych ostępach, gdy powszedni na codzień pień drzewa oświetlony wyjątkowym światłem wygląda niecodzennie. Efektem takich spotkań są fotografie prezentowane na poniższej wystawie.
                                                                                                                                                          Adam Bencal



fot. Adam Bencal



luty - kwiecień 2019 r.
Krzysztof Niewiadomski  "NYC - Zapis wyobrażonego"




fot. Krzysztof Niewiadomski


Nowy Jork, wtorek, 22 stycznia 2019.

Drogi Roberto!

Mamy tu dzisiaj wielki mróz. Dawno do mnie nie pisałeś. Czy to z powodu oceanu zimnego, który nas dzieli? A może po prostu „zanurzony” jesteś kolejny już raz w muzykeę? John Coltrane i jego „Alabama”? Tak, pamiętam jak często razem słuchaliśmy u Ciebie w Paryżu tego poruszającego lamentu, tej przejmujaącej modlitwy.

Pod koniec tamtego roku, tu w Greenwich Village, poznałem fotografa z Twojej starej, szarej i już zużytej Europy. Jego fotografie. Interesujące delikatne prace. Senne obrazy. Zdjęcia Nowego Jorku jaki może się przyśnić. Obrazy, jak on sam o nich mówi, „zapisy wyobrażone”. Piękne, subtelne, może trochę nawet zbyt nieśmiałe. Fotografie jak muszelki znalezione na plaży w Sanary-sur-Mer. Mam ich tak dużo tutaj u mnie na półce. Ciągle bardzo cieszą mnie one i mojego drewnianego, tłustego, uśmiechniętego Buddę, który jest tak blisko nich.

Zdjęcia, pamiątki podróżnika. Może bardziej niebanalnego turysty, fotografa. Wspominanie miejsc. Skromnie zdefiniowane fotografie widzianego kiedyś w marzeniach mojego miasta. Już inne Coney Island niż te, które ja sam poznawałem kiedyś. Nieskończony długi Broadway. Ikoniczny Flatiron Building znany z tak wielu przecież fotografii. Puste nabrzeża portowe przy jednej z moich ukochanych rzek. Stare magazyny Greenpointu. Ulice Manhattanu.

Fotografie z nowego miasta. Bardziej przeżytego niż właśnie widzianego. Zaznaczanie sobą miejsc. Często nieważnych, w pewnym sensie nawet nieistotnych. Ale też i tych symbolicznych widzianych w przewodnikach turystycznych, które ten fotograf chce z wdziękiem i czułością odmitologizować.  W tych zdjęciach czas przestał istnieć. Zawiesił się tajemniczo. Prace te są wynikiem zderzenia indywidualności artysty z tak przecież atrakcyjną nie tylko wizualnie tak zwaną widzianą i doświadczaną „rzeczywistością”. Są dowodem na istnienie innych światów niż ten znany nam „obiektywnie”.

Dlaczego właściwie Ci tak dużo o tych zdjęciach piszę? Fotografie te ujęły mnie. Pewnie więc dlatego. Jak jasno jawi się w tych pracach kim jest fotograf artysta. Jak ewidentnie się on nam przedstawia. Zdjęcia jego z pewnością też są potwierdzeniem, że tak naprawdę najważniejsza w fotografii jest ich forma. Nie „co”, a „jak”. Są one zwierzeniem i też unaocznieniem jednocześnie. Na tych fotografiach, atrakcyjny nie tylko wizualnie Nowy Jork, okazał się być zwykła miejską przestrzenią. Nie ma w nich jakiejś drażniącej emanacji widzianego miasta, manifestacji jego energii i egzotyki. Manhattan, jego wizualna moc, tu przestała „błyszczeć”.

Maski. Maska snu jest w tych fotografiach dobrze zaznaczona. Tak, te prace są snem na jawie. Snem świadomym. Wierzę, że i Ty to zobaczysz. Zdjęcia te są też dowodem na „byłem tam”, śladem obecności. Ale jednocześnie są również dowodem, że fotografowane przestrzenie, miejsca, same też właśnie widziały fotografa. Czy jest to możliwe? To one go znalazły również. Zdjęcia te dają świadectwo poczucia przyłączenia. Są szczerą spowiedzią artysty, że fotografowana rzeczywistość przedefiniowuje jego samego, że staje się ona i on sam też częścią wspólnej ich biografii, dzięki której chce być poznany. Szukanie „pięknych” miejsc nie interesuje go, bo każde miejsce zdaje się być tutaj jednakowo ważnym. Ważnym przez fotografa i jego melancholijną naturę. On nie szuka malowniczej wspaniałości, miejsc wartych zrobienia lśniącej, atrakcyjnej pocztówki.

Róża wiec nie zawsze jest tylko różą Pani Gertrudo!

Roberto, wybacz mi proszę ten monotematyczny list dzisiejszy do Ciebie. Dlaczego takim on jest? Cóż, wierzę w fotografię. To wiesz przecież. Wierzę też w sztukę poznanego mi nie tak dawno temu fotografa tych „sennych” powabnych obrazów.

Dochodzi czwarta rano. Cisza, która boli jak samotność.

Wracam. Tamta strona lustra wabi mnie i powoli wciąga do siebie...

Twój Andrzej


Z listów - dzienników podróżnych Andrzeja Jerzego Lecha, fotografa zamieszkałego w Nowym Jorku, do Roberto Michela, tłumacza zamieszkałego w Paryżu.




fot. Krzysztof Niewiadomski


kwiecień - maj 2019 r.
IV Festiwal fotografii Teatralnej -  wystawa towarzysząca Międzynarodowemu Festiwalowi Teatrów i Kultury Awangardowej PESTKA 2019


Konkurs Fotografii Teatralnej, organizowany od 2015 roku przez Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego, jest pierwszym i jedynym jak dotąd projektem propagującym na taką skalę sztukę fotografowania teatru. Ma na celu jej rozwój oraz prezentację fotografii teatralnej, nie tylko jako formy dokumentowania i promowania procesu pracy teatralnej, ale także jako narzędzia współtworzenia znaczeń i sposobów odbioru dzieła oraz działalności twórczej. Uczestnikami Konkursu mogą być zarówno artyści fotograficy, absolwenci wyższych szkół artystycznych, jak i amatorzy.
W gronie finalistów IV edycji Konkursu Fotografii Teatralnej znalazło się 17 fotografów, spośród stu, którzy nadesłali swoje prace. Jury w składzie: Dariusz Kosiński, Magdalena Maciejewska, Chris Niedenthal, Agnieszka Olszewska, Agnieszka Wanicka z ponad 1400 zdjęć wybrało 10 teatralnych zdjęć sezonu oraz 11 zestawów dokumentujących przedstawienia premierowe autorstwa Malwiny Adaszek, Patrycji Budzyk, Grzegorza Habryna, Sylwii Jabłońskiej, Piotra Jarugi, Martina Raphaëla Martiqa, Tobiasza Papuczysa, Klaudyny Schubert, Grzegorza Sosińskiego i Macieja Zakrzewskiego (kategoria „teatralne zdjęcie sezonu”) oraz Karola Budrewicza, Anny Pauliny Galanciak, Michała Hellera, Natalii Kabanow, Pauliny Kubas, Martina Raphaëla Martiqa, Tobiasza Papuczysa i Dawida Ścigalskiego (kategoria „zestaw dokumentacyjny z przedstawienia”). Organizatorem konkursu jest Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego.


maj - czerwiec 2019 r.
Marcin Seweryn Andrzejewski "Hell's kitchen"



fot. Marcin Andrzejewski "Hell's Kitchen"



 „Piekielna Kuchnia“ to - wydawać by się mogło - dość nieoczywista nazwa dla wystawy fotograficznej. Jednak tuż po przekroczeniu progu atelier Marcina Andrzejewskiego w nozdrza uderza nas jeden z podstawowych atrybutów kuchni: bukiet intensywnych zapachów. Nie jest to jednak woń przygotowywanych potraw, a mieszanka alkoholu, eteru i innych chemikaliów, które są nie do zidentyfikowania dla niewprawnego nosa. Po chwili przyzwyczajamy się do diabolicznego zapachu i zaczynamy chłonąć wzrokiem warzywa i owoce - niemych bohaterów wystawy. Personifikacja nie jest tutaj akcydentalna – to co zwykle uznawane jest za pożywienie, tutaj przeistacza się w teatralnych aktorów w nowych rolach modeli. Widzimy ich różnorodność, dynamikę mimiki ich struktury, a w zestawieniu na scenie pokazują nowe spojrzenie na kuchnię, jednocześnie roztaczając perspektywę smakowitych potraw. Gotowanie i fotografia – mówi Andrzejewski – to moje życie. I to właśnie pasję szukania wspólnego mianownika dla obu tych dziedzin czuć najmocniej w zestawie obrazów, które widzimy w „Diabelskiej Kuchni”. Charakterystyczna mieszanka zapachów, towarzysząca wystawie, nie jest dziełem przypadku. Wiąże się bezpośrednio z ambrotypią, czyli techniką zastosowaną przy tworzeniu owych smakowitych obrazów. Stosuje się ją już od lat 50. XIX wieku, jednak dziś posługuje się nią niewielu fotografów. Technika ta wymaga dyscypliny, cierpliwości oraz dużego nakładu pracy, jednak sam proces tworzenia jest niezwykle fascynujący. Na początku na przyciętą do formatu końcowego płytkę szklaną nakłada się warstwę kolodionu i uczula azotanem srebra, po czym fotograf ma około 10 minut na zrobienie i wywołanie zdjęcia. Jest to ekscytujący moment, gdyż nie ma gwarancji, że obraz powstanie. Jednak jeśli się uda, twórca uzyskuje całkowicie unikatowe dzieło oraz ogromną satysfakcję. Tak jak podczas eksperymentowania w kuchni. Ambrotypia, tak jak sztuka gotowania, jest bardzo wymagająca. W jednym obrazie mamy zarówno negatyw jak i pozytyw. Ważne jest skoncentrowanie uwagi na szczegółach, ostrości a pamiętajmy jeszcze o procesie chemicznym... Dlatego pokazanie „Diabelskiej Kuchni” jest gestem podobnym do podawania skomplikowanego posiłku. Ważną rolę spełnia, podobnie jak podczas serwowania dania, jego opracowanie i zaprezentowanie. W chwili obecnej wykonanie 300 obrazów na godzinę to żaden wyczyn. Jednak Andrzejewski zwalnia tempo, zatrzymuje się przed obiektem by go celebrować i w wysmakowany sposób podawać, dotykając wszystkich zmysłów.
                                                                                                                                                        Marek Poźniak



fot. Marcin Andrzejewksi "Hell's kitchen"



czerwiec - sierpień 2019 r.
Ewa Andrzejewska "Zakład portretowy im. Witkacego"




Ewa Andrzejewska


Czemu ja jestem tym właśnie, a nie innym istnieniem? W tym miejscu nieskończonej przestrzeni i w tej chwili nieskończonego czasu?
W tej grupie istnień, na tej właśnie planecie?

Stanisław Ignacy Witkiewicz: Nowe formy w malarstwie.... s. 12.  

Odkrywanie tajemnicy istnienia według Witkacego w fotografii portretowej Ewy Andrzejewskiej 

Cykl portretów pochodzących z tzw. “Zakładu portretowego im. Witkacego” Ewa Andrzejewska wykonała w latach 2010 – 2016 w studiu fotograficznym, urządzonym w garażu mieszkania przy ul. Daszyńskiego 10 w Jeleniej Górze, w którym zamieszkała z Wojciechem Zawadzkim w roku 2010. Powstało tam wiele fotografii portretowych, z których sto sześćdziesiąt cztery zostało przez  artystkę wybranych, przygotowanych do prezentacji i oprawionych. Pozostałe miały charakter bardziej prywatny, ujęcia rodzinne, fotografie,  które podarowała  bohaterom fotografii, nie pozostawiając często kopii w domowym archiwum. Wszystkie fotografie wykonane zostały przez Ewę Andrzejewską aparatem o formacie kliszy 9 x 12 cm,  osobiście przez autorkę skopiowane stykowo i sepiowane. Łączyło je pewne wizualne podobieństwo scenerii tła – ta sama pognieciona tkanina.
Do pozowania w studiu zapraszała nie tylko najbliższych przyjaciół. Chodziło jej o stworzenie zbiorowego portretu ludzi interesujących się fotografią, których spotkała w życiu. Nie interesowało jej w tym wypadku dokumentalne ujęcie osób portretowanych, choć przy okazji powstał swoisty zapis czasu i ludzi, którzy dotarli na Daszyńskiego 10 w ciągu siedmiu lat istnienia zakładu portretowego.
O tym, że nie miał to być zwyczajny dokument świadczyć może fakt, że żadna z osób przedstawionych na fotografiach nie została przez autorkę podpisana z imienia i nazwiska, ważna dla pamięci autorki była tylko data powstania  fotografii (i to nie zawsze).
Formuła “Zakładu portretowego im. Witkacego” na Daszyńskiego 10, dotykała spraw ważniejszych niż wykonanie zwyczajnego portretu: ideą przewodnią było wzniesienie ponad poziom relacji o egzystencji portretowanego, na rzecz idei zapisu przeżycia metafizycznego, który próbował już uwiecznić w fotografii uwielbiany przez Ewę Andrzejewską  Stanisław Ignacy Witkiewicz.
Autorka szanowała poglądy, sztukę, a szczególnie zasługi dla rozwoju fotografii Witkacego. Doceniała jego rolę w światowej fotografii i oryginalność jego wizji artystycznych. Zapytana o swój największy sukces artystyczny, powiedziała, że jej najważniejszym osiągnięciem była wystawa, podczas której jej fotografia została pokazana obok fotografii Stanisława Ignacego Witkiewicza.1  Imieniem Witkacego nazwała też swój zakład portretowy, który funkcjonował nie tylko jako miejsce w przestrzeni, ale przede wszystkim jako projekt artystyczny, dokładnie tak samo  jak Firma Portretowa Witkacego.
W Studiu portretowym  Ewa Andrzejewska zamierzała kontynuować myśl Witkacego w zakresie podjęcia  prób zarejestrowania w fotografii wizualnego przekazu niepokoju o istotę bytu, którego doznaje każdy myślący człowiek. Według Witkacego w związku z przeczuwaniem tajemnicy istnienia pojawia się niepokój metafizyczny, który można zauważyć w zmiennych stanach osobowości i mimice twarzy rejestrującej różnorodność stanów emocjonalnych. Tajemnicę istnienia według S. I.Witkiewicza  można pojmować jako jedność pojedynczej egzystencji w wielości jego skomplikowanej osobowości oraz wobec wielości istnień wokół siebie. I tej idei, jak się wydaje, udało się Ewie Andrzejewskiej poprzez oryginalną formułę fotografii  Zakładu Portretowego im. Witkacego nadać nowy sens.
Powstał spójny zestaw ekspresyjnych, dynamicznych wizerunków, fotograficzne notatki z przeobrażeń psychofizycznych modeli, których jedność w wielości swego metafizycznego istnienia jest tym bardziej niezwykła, że niemal wszyscy portretowani znali się,  tworząc zarówno z autorką fotografii, jak i między sobą różnego rodzaju relacje.
Ważny dla zapisu indywidualności modela był również czas kreacji każdego portretu – był to szybki, ulotny, być może tzw. decydujący moment, który wystarczał  dla wydobycia tej cząstki osobowości, o którą autorce chodziło. Ewa Andrzejewska działała w studium portretowym zdecydowanie i spontanicznie, nie pozwalając także portretowanym na długie pozowanie. Było w tym dużo zabawy ale i powagi – przywoływanie imienia Witkacego zawsze dodawało nowych znaczeń tym seansom.
Witkacy był przekonany, że rozwój cywilizacji, który spowodował upadek religii, sztuki i filozofii, doprowadzi także do zniszczenia indywidualności jednostki. Przyszłe społeczeństwo będzie charakteryzowało zanik wszelkich uczuć metafizycznych i niepokoju o tajemnicę istnienia.
Ewa Andrzejewska podczas sesji fotograficznej przypominała portretowanym o Witkacym, prosiła o “minę” dedykowaną właśnie jemu, na cześć jego filozofii i myśli.  Rejestrowała w ten sposób na kliszy fotograficznej ową właśnie indywidualność, o której utratę bał się Witkacy. Według Ewy Andrzejewskiej cykl portretów, które realizowała w Zakładzie portretowym jest dowodem bytu pewnych indywidualności. Poprzez fotografię artystka analizowała istnienia poszczególne, rejestrowała ich niepowtarzalną indywidualność. Poprzez zebranie w jedną całość, zbiór portretów z cyklu z ul. Daszyńskiego 10, wpisała poszczególne istnienia w ideę jedności w wielości, która  dla Witkacego była możliwą do  zaakceptowania odpowiedzią na zagadnienia tajemnicy bytu. Istnienia poszczególne są całościami, ale oglądane z zewnątrz są częścią większej całości. Tak też może być postrzegany cykl portretów Ewy Andrzejewskiej wykonany przez nią w Zakładzie Portretowym im. Witkacego. To zaklęty w fotografii pewien krąg istnień, które dzięki programowemu  nawiązaniu przez ich Autorkę  do idei S.I. Witkiewicza poprzez swoją eksponowaną indywidualność stały się częścią stworzonego przez nią w fotografii świata.
Jedność osobowości i jej skończoność wobec nieskończoności bytu jest doznaniem Tajemnicy Istnienia, dostępną człowiekowi w fundamentalnym przeżyciu metafizycznym. Przeżycie to według Witkacego, możliwe jest w wyjątkowych momentach, pod wpływem silnych wzruszeń, w chwilach zasadniczych pytań o sens świata i własnej egzystencji.
A może  było tak, że wyjątkowe chwile doznań metafizycznych zdarzały się  podczas każdej sesji w Zakładzie Portretowym im. Witkacego  w Jeleniej Górze, u Ewy Andrzejewskiej…

                                                                                                                                                                               Joanna Mielech




1 Wywiad z Ewą Andrzejewską 11.06.2014. Film Klaudii Owsianki i Sary Plewki w ramach projektu „Jej portret. Śląskie Artystki dawniej i dziś w oczach współczesnych dziewczyn. Stowarzyszenie W stronę dziewcząt ZSOiT w Jeleniej Górze pod opieką Beaty Krop przy wsparciu MKiDN dostępny na you tube.     



fot. Ewa Andrzejewska - Maciej Hnatiuk 2016 r.




fot. Ewa Andrzejewska - Jacqueline Konopka 2016 r.





sierpień - wrzesień 2019 r.
Patryk Lewkowicz "Paryż - Linia nieskończoności. Idąc dalej..."



Patryk Lewkowicz "Paryż- Linia nieskończoności"


PATRYK LEWKOWICZ - Paryż, linia nieskończoności
Sztuka powstała z myśli; z przestrzeni nieuchwytnej właściwej w naszym wymiarze jedynie człowiekowi. Jednocześnie myśli nie da się przechować w wymiarze fizycznym, w którym trwale zda się istnieć jedynie kamień, l to właśnie kamień był pierwszym tworzywem uległym myślom w rękach artysty. W tych odległych czasach człowiek żył bardzo krótko ale, prawdopodobnie miał o wiele więcej czasu i okazji na niezależne ogarnianie myślą kosmicznego wymiaru istnienia by w końcu zamknąć myśl w kamieniu. Dla kogo ? Zapewne dla abstrakcyjnego Wszechmogącego Stwórcy (władcy), który gdzieś się zawieruszył między gwiazdą a ziarenkiem piasku. To co pozostało w grotach i to co po wiekach nazwaliśmy jednak Sztuka sprowadza się do linii i plam. Zniewalający konkret w prymitywnej linii krzywej, a do tego wrażenie i poczucie przesłania i wiary w to, że zostanie zauważone i zrozumiane przez adresata.
Patryk Lewkowicz należy do artystów chadzających po wytyczanych wyłącznie przez siebie szlakach, kierując się intuicja niezależną od jakiejkolwiek mody czy aktualnych (nie)poprawności. Od wielu już lat w jego malarstwie dominuje linia, która jest zarówno tego malarstwa konstrukcyjnym szkieletem jak i ciałem. Stwarzająca obraz linia powstaje w sposób ciągły, nieprzerwany i musi zawrzeć w sobie wszystkie kształty wybrane z rzeczywistości przez myśl i oko. Niepowtarzalność tej linii polega na tym, że jest hybryda pomiędzy myślą i ręka artysty. Raz podjęta decyzja prowadzi linie nieubłaganie od punktu narodzin do punktu zaniku, które są tożsame. Linia ma za zadanie zrestytuować kształt przestrzeni myślowej nałożonej niczym kaganiec na zobaczone. Co najważniejsze, ręka nie ma prawa do ślepych zaułków, powtórek i powrotów; jej jedynym zadaniem jest nadążyć za myślą...
Patryka spotkałem po raz pierwszy z góra 20 lat temu, ale już wówczas miałem wrażenie jakbym go znał wcześniej, albo jakby to była jakaś wypadkowa między artystami o których się otarłem i zapamiętałem a mną samym. Jednocześnie nie pasował do niczego w czym mógłby się zmieścić ; jak nie mieścił się w niczym do czego mógłby się dopasować, l tak pozostało do dzisiaj. Czasami pojawia się w Paryżu objuczony paczkami swych obrazów i rysunków, z głową pełną nowych pomysłów i niezmiennie pozytywnej energii twórczej przypomina o swoim istnieniu.
Któregoś razu wspomniał o Sekwanie i o wbitych w jej kamienne brzegi starych, żelaznych kołach cumowniczych. Niektóre z nich pamiętają jeszcze czasy żaglowców a większość statki na parę. Sekwana nie przepływa przez Paryż, ona się wije jak waż szukający swego ogona. Jej sparciałe - acz oczyszczone - wysokie mury oglądane w skali makro otwierają pole wyobraźni. W tych rozlicznych ubytkach dopatrzeć się można historycznego odbicia miasta. Odbicia wyrytego w kamieniu przez czas, erozje, powodzie i wszystkie dokonane tutaj przez wieki cumowania. Do tego te żelazne, koła ; nieużyteczne acz dumne ze swej krągłości, tak jak sam Paryż pyszni się historia swego w Sekwanie odbicia. Ta kamienna materia, bliska w swej fakturze rafie koralowej, porowata jak pumeks do ścierania strudzonych stop wędrowca drwiła sobie w oczach Patryka z delikatnej faktury płócien przynależnych sztuce salonowej, l nie wiem już dziś czy mnie urzekł, czy tylko oczarował swoja iluminacja ; ta odrobina elementarnego szaleństwa; wszakże poszedłem z nim na spacer po paryskich wybrzeżach i zarejestrowałem te jego kredowo-węglowe linie. Bo to czego potrzebował Patryk, to były odbitki fotograficzne tych motywów, na których mógłby uzupełnić malarskimi technikami swoje kompletne wizje tamtych chwil, olśnień, przeżyć. Znalazłem nawet taki papier fotograficzny, który można traktować po wywołaniu jako podłoże malarskie. Zrobiłem co mogłem, by zobaczyć jak się rozwiną te fotomalarskie spotkania, których końca nie bytem sobie w stanie wyobrazić i gdzie wszystko istnieć będzie w pojedynczych egzemplarzach, które nie będą na dodatek moje...


                                                                                                                                                       Bogdan Konopka


Patryk Lewkowicz 'Paryż - Linia nieskończoności"



wrzesień - październik 2019 r.
Spotkania z fotografią

Uczestnicy wystawy:
Jerzy Skiba, Katarzyna Warańska, Leszek Nowak, Małgorzata Bruj, Jan Witkowski, Michał Sowa, Monika Malicka, Anna Jakubowska, Maja Fesołowicz, Damian Mankiewicz



Spotkania z Fotografią to nazwa corocznych plenerów, organizowanych przeze mnie od ponad dziesięciu lat dla czytelników czasopisma “Fotografia & aparaty cyfrowe”. Mimo że tytuł ten zniknął z rynku wydawniczego przed kilku laty, formuła tygodniowych, wrześniowych spotkań w Karkonoszach pozostała.
Uczestnicy Spotkań z Fotografią nie są związani zawodowo z tym medium. Fotografia traktowana jest przez nich czasem jako środek ekspresji oraz artystycznej wypowiedzi, czasem jako doskonały sposób rejestracji ulotności chwili, a czasem po prostu jako odskocznia od codzienności. W swych pracach prezentują szerokie spektrum zainteresowań: od klasycznego piktorializmu, poprzez tradycję amerykańskiej fotografii bezpośredniej, fotografię otworkową, subiektywny dokument, street photography, aż po fotografię inscenizacyjną.
W pracach prezentowanych na wystawie dominuje technika cyfrowa, jednak uczestnikom naszych Spotkań nieobce są klasyczne techniki fotograficzne, realizowane z pomocą Tomasza Mielecha (ZPAF). W ten sposób poznali oni cyjanotypię, gumę chromianową, papier solny, albumin oraz ambrotypię.
Bardzo ważnym elementem plenerów są autorskie spotkania z artystami oraz krytykami sztuki. Swoją obecnością na Spotkaniach z Fotografią zaszczycili nas m.in.: Josef Hledík (Republika Czeska), Mirek Weichsel (Kanada), dr Krzysztof Jurecki, Wojciech Zawadzki, Marek Liksztet, Ewa Andrzejewska, Tomasz Ciesielski, Grzegorz Potoczak oraz Beata Justa.
Tadeusz Piotr Prociak



fot. Jerzy Skiba



fot. Katarzyna Warańska



fot. Monika Malicka

 

październik-listopad 2019 r.
Jazz World Photo 2019
Wystawa towarzysząca XVIII Festiwalowi Krokus Jazz w Jeleniej Górze.

 Wystawa laureatów  szóstej edycji międzynarodowego  konkursu  fotograficznego Jazz World Photo, organizowanego w Trutnowie. Laureatem głównej nagrody został Mariusz Buczma z Polski.


fot.  laureat I Nagrody JWP 2019 - Mariusz Buczma, "Wołosi"



listopad 2019 r. - styczeń 2020 r.
Nowe Kontakty

Autorzy wystawy:
Marcin Seweryn Andrzejewski, Adam Bencal, Jerzy Chaberek, Jolanta Chowańska, Marcel Honza, Jiři Jirasek, Grzegorz Kukla, Marcin Masiewicz, Krzysztof Niewiadomski, David Stránský, Tomasz Walczak, Jan Zawadzki, Petr Zinke.

 Komisarz honorowy: Jakub Byrczek